sobota, 1 sierpnia 2009

Rwanda: rebranding

Kigali / Rwanda

Jadąc do Rwandy nie mieliśmy jakiegoś jasnego obrazu obecnej sytuacji w tym kraju. Wszelkie źródła oraz nasi znajomi posługują się jednym tylko uproszczeniem: Rwanda = miejsce, w którym masakrują się ludzie. Znałem całą historię tego kraju aż do roku 1994, w którym dokonano największej rzezi. Pamiętałem zdjęcie James Nachtweya z tamtego czasu, które znalazło się na World Press Photo przedstawiające posiekanego maczetą lecz żywego człowieka.

[Fot: James Nachtwey / Survivor of Hutu death camp]

Przerażająca jest historia Rwandy, lecz niemniej straszne wydawało nam się egzystować w kraju, który nie ma dobrego wizerunku. Życie w miejscach ludobójstw takich jak Srebrenica, Oświęcim, Kambodża czy Bośnia dla mieszkańców toczy się dziś normalnym rytmem, lecz dla ludzi z innych regionów świata nazwy te nadal budzą budzą mimowolnie jednoznaczne skojarzenia.

Pomimo, że pamięć o przeszłości jest ogromnie ważna, istotne jest także budowanie nowego wizerunku kraju. Niekoniecznie trzeba być aż tak radykalnym, by wynająć nowojorską agencję PR i posunąć się jak junta wojskowa w 1989 roku do totalnego rebrandingu i zmiany nazwy kraju (z Birmy na Myanmar).

Nowe brand identity Rwanda powinna budować na wartości zaufania (niegdyś policja zwróciła się przeciwko ludowi zamiast go bronić), tolerancji (nienawiść pomiędzy Hutu i Tutsi podsycona kiedyś przez europejskich kolonizatorów) i optymizmu (patrzenie w przyszłość zamiast widma przeszłości).

Rwanda jest pięknym Krajem Tysiąca Wzgórz (Pays des Mille Collines), położonym w samym sercu Afryki, w którym młodzi ludzie (średnia wieku 18,7 lat) chcą się do siebie uśmiechać i nauczyć żyć obok siebie (gęstość zaludnienia aż 387 osób/km2) oraz przestać wciąż wspominać...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz